piątek, 21 kwietnia 2017

Od Yennefer do Gregorego

Przeklinam siebie i moją głupotę, która z niewiadomego powodu dzisiaj kazała mi wyjść z mojego przytulnego mieszkania i wyjść w ten ponury, szary, mokry i zimny poranek na bezsensowną przechadzkę do lasu, to jest do jakieś kępy drzew, bo tego to raczej lasem nazwać nie można. Wprawdzie dotarcie do tych drzew nie wymagało u mnie jakieś większej ilości energii, toteż myślałam, że wyjdę kompletnie bez powodu i zaraz wrócę. Ale okazało się, że myliłam się...
Po dotarciu do celu mojej wędrówki stanęłam i rozglądnęłam się czy nie ma tu czegoś wartego odrobiny więcej uwagi niż tylko przelotne spojrzenie. Gdy nic takiego nie znalazłam burknęłam pod nosem pewno zdanie, którego tu nie napiszę, zdając sobie z tego sprawę, że byłoby ono wielce niecenzuralne. Echh, ten świat jest cały taki sam, wszędzie to samo, to jest nic nie wartego uwagi.
Nagle, w cieniu, za drzewem zobaczyłam jakąś postać. Najprawdopodobniej człowieka, mężczyznę. Podszedł do mnie.
- Witaj, jestem Gregory Dragomir. - zaczął konwersację
- Yennefer Cillian

<Gregory? Sorki, że krótkie ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz