Siedziałam w jeziorze Sea od Rhun pod postacią dziobaka i się leniwiłam. Nie miałam nic ciekawszego do roboty i tak naprawdę czekałam na jakiegokwiek zlecenie. Wtem usłyszałam ciche rżenie jakiegoś ogiera, a potem odgłos kroków.
- Witaj Siostro. - usłyszałam znajomy mi głos i odruchowo chciała się uśmiechnąć, co z dziobem było nie możliwe.
- Witaj Bracie. - powiedziałam przemieniona już w swoją ludzką postać. Arthur podał mi ręke i pomógł mi wstać z wody. Moja krótka jak na te czasy sukienka rozlegała mi teraz do mokrej skóry przez co ten odwrócił wzrok. - Po co przyjechałeś? - spytałam po chwili.
- Ojciec bardzo źle się czuje i chciał się z tobą spotkać. A przy okazji prosił abyś przywiozła mu jakąś roślinę rosnącą tylko w lesie Mirkwood - powiedział podając mi zapieczętowaną kopertę. Wzięłam ją od chłopaka. - W kopercie masz jej dokładny opis. - dodał patrząc na osiołka skubiącego nieopodal trawę. Galaxy momentalnie podniusł łep i odwrócił go w naszą stronę uważnie mierząc chłopaka.
- Będę zaszczycona spotykając się z naszym Ojcem. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Zawsze lubiłam Arthura. - Zostaniesz na chwilę? - spytałam gestem ręki przywołując koniowate stworzenie.
- Musze wracać do ojca, ale napisze do ciebie niedługo. - powiedział wracając do swojego ogiera i powoli znikając. Ja zaś położyłam rękę na pysku zwierzaka, który do mnie podszedł.
- oby to nic poważnego. - powiedziałam idąc powolnym krokiem w stronę chatki. Po drodze otworzyłam list i zapoznałam się z jego zawartością. będę musiała znaleźć przewodnika po lesie bo samej wole tam nie wchodzić. Cicho westchnęłam wchodząc do swojego pokoju.
~ następnego dnia ~
Po wczesnej pobudce i zjedzeniu śniadania udałam się w stronę lasu. Jak zwykle długie odcinki pokonywałam pod postacią osła. Było to najszybsze i najwygodniejsze rozwiązanie. Las był niedaleko krainy zwanej Rhovanion więc tam więc się udała. Wędrówka zajęła mi prawie cały dzień i na meijsce dotarłam późnym wieczorem. W karczmie dowiedziałam się kto może mi potowarzyszyć w mojej wędrówce do mrocznego lasu. Tak więc nie zważając na porę dnia udałam się do postaci imieniem Gregory. Po drodze spojrzałam na odkryty znak zakonu, na szybko chciałam go zakryć, ale zdałam sobie sprawę, że i tak nie mam czym. Wtedy wpadłam na mężczyznę, którego prawdopodobnie szukałam.
- Gregory Dragomir? - spytałam przyglądając się mu dokładnie.
< Gregory? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz